anuluj
Pokazywanie wyników dla 
Zamiast tego wyszukaj 
Czy miało to oznaczać: 

Dołącz teraz - stań się częścią naszej społeczności!

Przedziwne skutki sporu o statyw

profile.country.PL.title
Mar_Jan
Doradca

Przedziwne skutki sporu o statyw

Moja Alfa-37, która wtedy, kilka lat temu, stała się nieodłącznym towarzyszem moich wypraw, w porównaniu do mojego wcześniejszego aparatu, dysponowała dużymi wartościami ISO, na tyle dużymi, że nie musiałem w zasadzie obawiać się, że warunki plenerowe uniemożliwią wykonanie poprawnego zdjęcia z ręki. Ale zbliżała się jesień, krótszy dzień, uznałem więc, mimo walorów A-37, że w parku porą popołudniową statyw jednak może się przydać.

 

Otóż zdarzyło się, że zachciało mi się wyskoczyć na zdjęcia do muzeum w…. , no, gdzieś w Polsce. Nie wymienię adresu, dla… świętego spokoju. Piękna, stara architektura pałacowa, wnętrza, romantyczny park ze stawem, obiekt w parku nawiązujący stylem do klasycznej architektury – słowem raj dla obiektywu. A w dodatku w tonacji zbliżającej się jesieni. I moja Alfa-37+18135.

 

A, że z doświadczenia wiedziałem, że muzea lubiły wprowadzać w regulaminach zwiedzania różnego typu ograniczenia dla fotografów, zajrzałem na stronę muzeum i ku mojemu zdziwieniu nie zobaczyłem wtedy - w tych, w sumie bardzo lakonicznych, warunkach zwiedzania - żadnych wzmianek o fotografowaniu. Dobra nasza, pomyślałem, ale coś mnie tknęło i zwróciłem się z bezpośrednim zapytaniem, czy są jednak jakieś ograniczenia dla fotografów, bo nie chciałbym dopiero na miejscu przekonać się, że jakaś tabliczka regulaminowa jednak czegoś mi zabrania, o czym nie było mowy na stronie www. Nie wiedziałem jeszcze w tym momencie, co przyniesie mi moja dociekliwość.

 

Okazało się, że muzeum nie życzy sobie na swoim terenie, w parku, czy gdzie indziej, np. fotograficznych sesji ślubnych bez zgody muzeum, no i oczywiście, jeśli już, to nie za darmo. Poza tym amatorskie fotografowanie jest wszędzie dozwolone i bez opłat. Jednak nie wolno w salach muzealnych wnętrz pałacowych używać lamp błyskowych (malarstwo) i statywów (utrudniają ruch w salach ekspozycyjnych). „Rozumiem. To wszystko?” – pytam. „Tak” – pada odpowiedź. „No tak” – skonstatowałem, jakby od niechcenia – „w parku statyw już chyba nikomu nie będzie przeszkadzał”. Na to druga strona zareagowała tak, jakby zwietrzyła dobry interes. „No nie, w parku statywów też nie pozwalamy używać”. „Dlaczego?” „Bo to będą zdjęcia komercyjne”. „Jak to komercyjne? I jaki to ma związek ze statywem?” „Bo to będą zdjęcia profesjonalne, które można potem sprzedać i zarobić. Jak pan chce robić zdjęcia profesjonalne to może pan złożyć wniosek, podpiszemy umowę, a w niej uzgodnimy warunki odpłatności” (!). „Przecież ja nie jestem fotografem zawodowym i fotografuję na własny użytek!”. „Ble, ble, ble”. Zrozumiałem, że moje tłumaczenie nikogo nie obchodzi. Wyglądało, że grunt to improwizacja.

 

Miałem w tym momencie zasadniczy problem, jak przekonać pracowników muzeum, że błędnie utożsamiają lepsze zdjęcia - co wg nich oznacza profesjonalizm - z komercją. Strona muzeum absolutnie nie chciała uznać, że statyw sam w sobie nie jest żadnym urządzeniem profesjonalnym. Na nic zdało się tłumaczenie, że statyw jest niezbędny przy zdjęciach późnym jesiennym popołudniem w parku i że fotografuję amatorsko dla siebie, a nie na handel. Uparli się, chyba wietrząc zysk. Po prostu każdy pretekst dobry. Uff…. Nie ze mną te numery…- pomyślałem i przypomniałem sobie stare porzekadło, że chytry traci dwa razy.

 

Być może nie jeden Czytelnik pomyśli, że, po jakie licho w ogóle zacząłem dopytywać się o szczegóły warunków fotografowania. Tak, mogłem oczywiście o nic nie pytać i walić na pewniaka, ale nie uśmiechało mi się potem jakieś ewentualne użeranie z ochroniarzami. Czytałem już o takich przypadkach.

 

Jedno z towarzystw fotograficznych, któremu opisałem wydarzenie, wcale nie było nim zdziwione. Okazuje się, że różne utrudnienia dla fotografów (nie tylko zawodowych, ale i amatorów) to nierzadka praktyka i nie dotyczyła tylko muzeów (choć klauzula nr 1945 z rejestru UOKiK zrobiła już swoje), ale i miejsc o charakterze wyłącznie przyrodniczym. I zasugerowano mi, jako zamieszkałemu na Mazowszu, abym, zamiast prowadzić spory o statyw, zajrzał do Puszczy Bolimowskiej, gdzie są piękne miejsca nietknięte przez człowieka. I wiecie, co? Pojechałem. Fotograficy mieli rację. Bingo!

 

Malowniczo wijąca się rzeka Rawka, jej zarośnięte lasem i zagajnikami brzegi, spontanicznie przebijająca się przez równinę plątaniną zakrętów – szybko pozwoliła zapomnieć o zamieszaniu, w którym statyw okazał się być kością niezgody. I choć minęło od tej przygody kilka lat - od tamtej pory nie odwiedziłem tego niegościnnego dla mnie muzeum ani razu. I nie żałuję. To nie ja straciłem, a oni.

 

Te kilka zdjęć, które tu ujrzycie, to tylko krótka migawka z wycieczki. Jeśli jesteś Czytelniku miłośnikiem dzikiej przyrody, to bierz swój aparat i wal w okolice Skierniewic. Dojedziesz pociągiem lub samochodem, ale potem koniecznie pieszo. Wypoczynek gwarantowany, a karta pamięci też się zapewne ucieszy, gdy ją nakarmisz. Acha! Dobrze zaopatrzyć się w jakiś kij. Chwilami trzeba sprawdzić, czy podmokły grunt wytrzyma nasz ciężar, a miejscowe psy potrafią wykazywać warkotliwą aktywność biegając luzem.

 

Puszcza Bolimowska

Miejscami Rawka i las wokół niej, sprawiał wrażenie dzikiej kniei.

 

Puszcza Bolimowska

Starorzecza bronią się przed człowiekiem otaczając się bagnistym gruntem, a powalone w poprzek, spróchniałe drzewa, wyglądają jak pomosty, pozornie zapraszając do przejścia na drugą stronę.

 

Puszcza Bolimowska

Z traw wysunął się padalec turkusowy.

 

Puszcza Bolimowska

Otoczenie Rawki wąskim pasem wzdłuż jej brzegów jest rezerwatem. I dlatego na obszarze Puszczy, z wyjątkiem kilku miejsc, jej bieg ma charakter całkiem dziki.

 

Puszcza Bolimowska

Teren w okolicy Rawki, miejscami jest wręcz nie do pokonania suchą nogą. Czasem przypomina kadry z filmu Lokis.

 

Dzień cały spędziłem w tej scenerii, pełnej ciszy i pięknych widoków, oddychając czystym powietrzem. Mój soniak dostał strawę, o jakiej wcześniej nawet nie myślałem, a zawdzięczałem to przecież sporowi o statyw. I jak tu nie wierzyć w przeznaczenie? Muszę się jeszcze w te strony wybrać, gdy kolorowa jesień będzie w pełni.

 

Na tę wyprawę do Puszczy Bolimowskiej nie zabrałem statywu. A szkoda. Mniejsze wartości ISO pozytywnie wpływają na jakość obrazu. Choć, jak się wydaje, ISO 800 nie sprowadziło mi wtedy katastrofy jakościowej. Moja Alfa-37 miała w Puszczy dopiero rok, a doświadczenie jest jak wino, młode nie ma jeszcze oczekiwanej mocy i aromatu. W lesie, w słoneczny dzień, normą jest zmaganie z nadmiernymi kontrastami i o przepały nietrudno. A HDR, czy to w Alfie-37, czy moim obecnym ILCA-68, to rzecz cenna, ale właśnie wymaga statywu. Z tym, że mroczny gąszcz leśny także czasem dopomina się o trójnóg.

Jeszcze tam wrócę!

1 ODPOWIEDŹ 1
profile.country.PL.title
Sony_Poland_Team
Community Team

Dziękujemy za podzielenie się z nami niesamowitymi zdjęciami.

 

Pozdrawiamy, zespół Sony